Parlament intelektualistów

Po raz drugi przypadek zetknął nas przy jednym stoliku obiadowym. Siedziałem wówczas z publicystą polskim Edmundem Osmańczykiem i grafikiem Trepkowskim, gdy zbliżył się Stapledon szukający miejsca. Przygarnęliśmy go z całą gotowością i sympatią. Początkowo rozmawialiśmy o rzeczach najróżniejszych. Anglik licytował się z Osmańczykiem w znajomości egzotycznych restauracji i wiele pochlebnych słów padło o smaku polskiej kuchni, o wdzięku polskich dziewcząt, które Stapledon, jak sam twierdził, obserwował w Polsce z ogromnym zainteresowaniem dla ich pociągającego typu ludzkiego (pani Stapledon przyzwała podobno na takie zagraniczne obserwacje…) i o tempie odbudowy Warszawy. Potem Brytyjczyk opowiadał c swej korespondencji z Lutosławskim. Wreszcie zapytałem:

—           Jaką ze swych książek uważa pan za najlepszą, mr. Stapledon?

—           Jest to bardzo ciężkie dla autora pytanie — uśmiechnął się, zlekka skłopotany — pisałem książki z różnych dziedzin i w rozmaitych wymiarach, tak, że trudno wytypować coś szczególnego. Każda z książek zawiera pewne elementy, które w niej właśnie starałem się rozwinąć najgłębiej i najdoskonalej. Przypuszczam jednak, że najbogatszą moją książką w sensie bogactwa i obfitości wątków myślowych i wszechstronnego ich rozwinięcia, nie zaś najlepszą w sensie literackim, będzie fantazja naukowa: „The Star Maker“ (Twórca gwiazd).

—           A która cieszyła się największą popularnością?

—           W tym wypadku odpowiedź jest daleko prostsza, bo ogranicza się do zweryfikowania liczby przekładów i nakładów. Tą książką jest „Last and first man“ (Ostatni i pierwszy człowiek). Mam wrażenie, że jest ona także przełożona na polski. Dużą popularnością i powodzeniem cieszyło się, trudne do sklasyfikowania w sensie literackim, studium nowelistyczne p.t. „Odd John“. Lubię tę pozycję w mojej twórczości. Treścią jej są dzieje jakiegoś „nadczłowieka“ w sensie mentalnym, człowieka o nadzwyczajnej inteligencji i nowym, wybiegającym o stulecia wprzód typie umysłowości. Człowiek ten przegrywa w starciu z naszą młodą, niedojrzałą epoką.

—           A co wydał pan ostatnio, mr. Stapledon?

—           Ostatnio napisałem i wydałem bardziej literacki szkic p.t. „Sirius“. Jest to nowelistycznie ujęta fantazja naukowa o psie, któremu zaszczepiono ludzkie hormony i tym samym obdarzono zdolnościami, inteligencją i pewnymi właściwościami fizjologicznymi człowieka. Pies ten nauczył się mówić i spędza czas na kalifornijskiej farmie w otoczeniu przeważnie dzieci. Akcja polega na nagromadzeniu konfliktów pomiędzy stroną zwierzęcą, a ludzką, jakie wytwarzają się w duszy tego psa. Muszę przyznać, że książka ta cieszy się dużym powodzeniem i dużo o niej w Anglii i Ameryce pisano…

Właśnie kelner przyniósł drugie danie ! trzeba było odłożyć na później dalszą rozmowę. Później zaś nasunęły się rzeczy, które znów zajęłyby zbyt wiele czasu i miejsca gdybyśmy chcieli je szczegółowo roztrząsać.

MILITARYZM nie jest zjawiskiem przyrody

…W ideologii faszyzmu i hitleryzmu wojna była nie tylko naturalnym przejawem budowy człowieka i społeczeństwa, była nie tylko koniecznością biologiczną, lecz także była najwyższą formą aktywności ludzkiej.

Według Mussoliniego i Hitlera wojna uszlachetnia człowieka i ludy, otwierając przed nimi nie dające się zastąpić drogi maksymalnego poświęcenia i heroizmu.

Ideologiczny biologizm hitleryzmu szedł w parze z pogardą intelektualnej kultury. Pamiętamy, że to nadworny poeta Hitlera Hans Johst ukuł to sławne powiedzenie — „Kiedy słyszę słowo „kultura“, chwytam za pistolet“…

…Wojna jest wytworem określonych stosunków społecznych, nie natury. Nie jest ona dziełem boskim, ani szatańskim. Człowiek ponosi za nią całkowitą odpowiedzialność tak, jak za całą historię, którą tworzy. Militaryzm nie jest zjawiskiem przyrody. Wojna i militaryzm należą do tworów cywilizacji ludzkiej, podobnie, jak państwo, klasy społeczne, homo economicus. W wojnie — zawierają się wprawdzie elementy biologicznej i psychologicznej natury człowieka, tak samo, jak w drapaczu nieba zawierają się mineralne składniki ziemi. Kto by jednak szukał zrozumienia drapacza nieba w geologii, mineralogii, czy petrografii?…

…Nie można zrozumieć wojny poza rozwojem gospodarczym. Z drugiej strony jest rzeczą równie niewątpliwą olbrzymia rola, jaką w formowaniu się instytucji wojny odegrali kapłani. Przypomnijmy sobie „Pieśń o Rolandzie“, najstarszą chrześcijańską epopeję rycerską, której pierwszy rękopis pochodzi z XI wieku. Arcybiskup Turpin uwija się tam na polu walki wraz z całym rycerstwem. Walczy kopią i włócznią. Rozgrzesza ginących i błogosławi do walki z poganami. Za jego to pośrednictwem sam Bóg staje się sprzymierzeńcem w walce i sprawia cud — „Słońce zatrzymuje się nieruchomo“.

W naszych czasach wojnom błogosławią już nie sami tylko biskupi, lecz także inni kapłani naszej kultury — intelektualiści. Znany filozof niemiecki, Max Scheler, autor książki o geniuszu i niemieckiej wojnie, pierwszą wojnę światową ogłaszał Niemcom jako świętą wojnę niemiecką, która przyniesie całej ludzkości dobroczynny pax germana. Max Scheler nie był pierwszym i nie był ostatnim…

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *