Jaki jest twój stosunek do własnej powierzchowności?

Wśród wszystkich przedmiotów, które spostrzegam w przestrzeni przy pomocy moich zmysłów, moje ciało jest dla mnie czymś wyjątkowym. Towarzyszy mi ono stale; jest moją własnością, więcej: częścią mnie. Przy pomocy mego ciała stykam się z całym światem pozostałym, poznaję go, doznaję od niego różnych oddziaływań i sam działam na niego. Moje ciało jest jakby moim „publicznym“ obliczem, dostępnym w zasadzie dla „wszystkich innych ludzi.

Szczególnie doniosłe znaczenie w moich kontaktach osobistych z innymi ludźmi ma przy tym wygląd mego ciała, moja „powierzchowność“. Wygląd mego ciała jest zapewne, obok barwy mego głosu i może jeszcze, w pewnych przypadkach, zapachu mej skóry, tym, co wywołuje najbardziej odruchową, bezpośrednią, żywiołową reakcję w innym człowieku; tym, co, zwłaszcza w młodości, czyni mnie przede wszystkim pociągającym lub odpychającym, ponętnym lub wstrętnym dla przedstawicieli innej płci; tym, co ma ogromne, jeśli nie rozstrzygające znaczenie dla zabarwienia uczuciowego, dla „temperatury“ moich stosunków osobistych z innym człowiekiem; tym, co w niektórych przypadkach może rozstrzygać o moim powodzeniu życiowym, o moim szczęściu, o moim losie. Ważne jest przy tym zarówno to, jakie wrażenie moja powierzchowność wywiera na innych, jak to, jak wyobrażam sobie wrażenie, jakie moja powierzchowność wywiera na innych. To pozostaje zresztą zwykle w związku z tamtym, ponieważ zdaję sobie mniej więcej sprawę z wrażenia, jakie moja powierzchowność wywiera na innych. Świadomość mej urody lub mej szpetoty wpływa przeważnie silnie na moje samopoczucie, na moją pewność lub niepewność siebie, na moje zachowanie się w życiu towarzyskim i społecznym.

Stosunek poszczególnych ludzi do swej powierzchowności nie jest wszakże jednakowy. Można tutaj, jak się zdaje wyodrębnić kilka typów. Nazwijmy je „narcystycznym“, „nienawistnym“, „pogardliwym“ i „humorystycznym“.

Stosunek narcystyczny lub miłosny do własnej powierzchowności polega na zakochaniu się we własnych rysach, na lubowaniu się własnym wyglądem. Jednostka o stosunku narcystycznym do własnej powierzchowności jest wciąż zajęta i przejęta własną urodą. Lubi pokazywać się ludziom (narcyzm łączy się często z ekshibicjonizmem, w szerokim, niespecjalnie psychopatologicznym znaczeniu słowa), pozować do portretu lub fotografować się. Nie pomija żadnej sposobności, by przejrzeć się w lustrze, lub, w braku lustra, w jakiejkolwiek innej gładkiej powierzchni. Stosunek taki do własnej powierzchowności spotykamy nie tylko u kobiet, ale również u wielu mężczyzn.

Rysy wybitnie narcystyczne ma stosunek do własnej powierzchowności młodego Słowackiego. Z jaką lubością opisuje on swą urodę w „Godzinie myśli“, podnosi swą „wątłą postać“, i marmurową białość“, i „piękno włosów“:

Włos na czole dzielony na ramiona spadał
I po nich czarnym, gęstym sypał się pierścieniem.
Widać, że włos ten co dnia ręką dziewic gładką
Utrefiony, brał blaski dziewiczych warkoczy.

Przede wszystkim jednak przedstawia siebie z blaskiem w oczach, blaskiem, który dla niego był nie tylko objawem trawiącej go choroby płuc, ale i wyrazem natchnienia poetyckiego:

…w czarnych oczach dziecka płomień gorączkowy, Przedwcześnie zapalony, trawił młode życie.

(Godzina myśli. 1832).

Ciągle mam czarny palec od pisania
I w oczach ciągle coś na kształt płomyka
Poetycznego… stąd mię częściej wita
Poetą — ten, co widzi, niż có czyta.

(Podróż na Wschód. Pieśń IX. 1839).

O! tak, zaprawdę, że wybrałaś świetne
Oczy, ażeby je łzami zaprószyć…

(Do A(nieli) M(oszczeńskiej) 1838).

Narcystycznym stosunkiem do własnej powierzchowności obdarzył Słowacki również Kordiana, postać, która, przynajmniej do pewnego momentu, była jego sobowtórem. Szczytowym wyrazem tego samouwielbienia są słowa, które Kordian wypowiada na wierzchołku Mont-Blanc:

Jam jest posąg człowieka — na posągu świata.

Jerzy Brummel, słynny dandy londyński z początku XIX w., może służyć jako inny jaskrawy przykład narcystycznego stosunku do własnej powierzchowności. Ideałem Brummela było vivre et dormir devant le miroir („żyć i spać przed zwierciadłem“). Jeszcze w wieku 55 lat, osadzony w więzieniu za długi, poświęcał on wiele godzin dziennie swej toalecie.

O narcystycznym stosunku do własnej powierzchowności świadczą autoportrety wielu malarzy — Rafaela, Sodomy, młodego Diirera, młodego Courbeta, przede wszystkim zaś — Van Dycka.

Stosunek nienawistny do własnej powierzchowności jest niejako odwróceniem stosunku narcystycznego. Jednostka cierpi tutaj z powodu swej rzeczywistej lub urojonej szpetoty i nie znosi swego wyglądu zewnętrznego. Widok własnego odbicia w lustrze przygnębia ją. Przechodząc obok lustra, nieraz odwraca się od niego; niechętnie pokazuje się ludziom obcym; nie daje się portretować i unika fotografowania.

Tego rodzaju stosunek do własnej powierzchowności cechował np. Lwa Tołstoja. Wiemy z jego życiorysu, że był on, zwłaszcza w młodości, bardzo niezadowolony ze swej twarzy. Odbicie tych przeżyć znajdujemy w jego powieściach autobiograficznych „Dzieciństwo i pacholęctwo“ oraz „Młodość“.

Oto niektóre wspomnienia bohatera tych powieści, Irtieniewa.

Z okresu między siódmym a mniej więcej dziesiątym rokiem życia:

Bardzo dobrze wiedziałem, że jestem brzydki, i co do tego bynajmniej się nie myliłem; dlatego każdy przytyk do mojej powierzchowności był dla mnie bolesną obrazą.

(Dzieciństwo, rozdz. XVII).

Wspomnienia z dwunastego roku życia:

…często nachodziły na mnie chwile rozpaczy: wyobrażałem sobie, że nie ma szczęścia na ziemi dla człowieka, z takim szerokim nosem, grubymi wargami i maleńkimi szarymi oczyma, jak ja; prosiłem Boga, by zdziałał cud — przemienił mnie w człowieka urodziwego, i wszystko, co miałem w teraźniejszości, wszystko, co mogłem mieć w przyszłości, gotów byłem oddać za ładną twarz.

(Dzieciństwo, rozdz. XVII).

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *