Wojna dwóch głów o jedno ciało

Jestem zawodowym poprawiaczem natury (a kto z was, czytając te słowa nim nie jest?), często zastanawiam się więc, dlaczego na przykład ma my tylko dwie ręce, dlaczego staw kolanowy porusza się tylko w jednej płaszczyźnie, a nie wokoło, jak staw biodrowy, ujmując nam przez to wiele wdzięcznych możliwości ruchowych; dlaczego mamy tylko dwoje oczu — a gdybyśmy mieli trzecie oko — to gdzie by je należało umieścić?

Osobiście sądzę, że na końcu wskazującego palca. Cóż by to były za możliwości odkrywcze, gdzie by nie można było zajrzeć? Zwłaszcza szpiedzy, kontrolerzy skarbowi i kobiety, których — jak powszechnie wiadomo — łączy wspólna nić nienasyconej ciekawości — mieliby i miałyby żywot bogatszy i owocniejszy. Poruszcie nieco swą fantazję a odkryjecie wprost niezwykłe, czarujące, niepokojące, pożyteczne, a nawet często zbawcze sytuacje.
Mniejsza już z tym, że można by wtedy zajrzeć osobiście do własnego ucha (co zmniejszyło by znakomicie liczbę ludzi z brudnymi uszami — wybaczcie tę dygresję życiową), lub szukać pod łóżkiem złośliwej spinki, nie fatygując całego ciała, które, jak wiemy, nachyla się u nas do ziemi z podobną trudnością jak u żyrafy przy wodopoju… Mniejsza z tym, jak powiedziałem, o wiele ważniejsze korzyści odnieślibyśmy w dziedzinie czystej nauki. Ale o tym może innym razem, tu bowiem zaznajomię Was, sympatyczni Czytelnicy „czytelnikowskich“ „Problemów“, z niepomiernie ważniejszymi rezultatami naukowymi, osiągniętymi na podstawie badania wpływów i rezultatów, wynikających z posiadania… dwóch głów. Zważcie, że używam słowa „badania“ a nie „rozważania“, „przewidywania“, czy coś w tym rodzaju, bowiem rzeczywiście chodzi tu o eksperymentalne zbadanie żywego organizmu o dwóch głowach.

Nim jednak odkryję przed Wami rewelacyjną zaiste nowość, pozwólcie, że przedtem oświadczę, iż jakkolwiek natura istotnie pracuje z pewną niedbałością i nonszalancją, nie licząc się z naszymi ludzkimi poglądami i życzeniami, jakkolwiek faktycznie wielu osobników głupich, niepożytecznych i leniwych żyje długo i beztrosko na niepożytek ludzi, a taki np. Aleksander Wielki żył zaledwie trzydzieści kilka lat, taki
Newton błądził po tej ziemi ostatnie długie lata swego żywota w straszliwej ciemności obłędu; jakkolwiek faktycznie słońce świeci jednakowo obojętnie świętemu przy modlitwie i zbrodniarzowi przy morderstwie; jakkolwiek faktycznie jedni ważą za dużo o 30 kilogramów a inni za mało, jedni mają za duże ciśnienie krwi a inni za niskie, jedni mają temperament zbyt gwałtowny a inni zbyt łagodny — to jednak oświadczam — że od dziś przestaję być poprawiaczem. (Tylko nie jestem pewien, czy w tym postanowieniu wytrwam, bo, jak wiadomo, prędzej skała bazaltowa ugnie się pod muchą — niż charakter człowieka zmieni się pod dotknięciem dobrych chęci). W każdym razie przestaję nim być, przynajmniej na razie.

Dokonało się to zaś właśnie pod pływem pewnej takiej niedbałości i niedokładności natury

Paradoks?

Tak, ale zarazem i prawda.

Otóż zastanówcie się moi drodzy, jakby to pięknie było gdybyśmy mieli dwie głowy! Jeżeli nie przyszło to Wam nigdy na myśl, to popróbujcie teraz. Jeśli kocha się dziś który z Was, jednogłowców, bez wzajemności, jako dwugłowy stwór miałby szanse, że nieczułej kobiecie spodobałaby się druga twarz.

Ministrowie spraw wojskowych mieliby wartościowy materiał, bo dzielni żołnierze, z urwaną pociskiem armatnim jedną głową, nadawaliby się — po małej reperacji — do dalszych działań ku chwale własnego narodu (jak wiadomo zawsze wyższego ponad inne narody świata).

Byłyby i minusy.

Na przykład kobiety mówiłyby od razu dwoma usteczkami. Perspektywa tak straszna, że z samej trwogi odjęło mi na chwilę władze w ręku i przestałem pisać. Pozostawmy jednak kobiety w spokoju, mają gorsze wady, a wracajmy do problemu dwóch głów.

Natura jest niedokładna, tworzy dość często osobniki nieprawidłowe. Rodzą się więc od czasu do czasu istoty dwugłowe. Mówimy wtedy o potworkach. Nie udało się nam utrzymać przy życiu dwugłowej istoty ludzkiej, choć znamy istoty dwuorganizmowe, jak np. słynnych swego czasu „braci Syjamskich“. Lecz dwa zrośnięte organizmy nie stano

wią tak interesującego obiektu eksperymentalnego, jakim byłby człowiek o dwóch głowach. Na razie jeszcze taki się nie znalazł. Za to jesteśmy już po eksperymentach nad pewną, skromną co prawda istotą, ale w zupełności wystarczającą dla odkrycia zupełnie nowych horyzontów, mianowicie — nad dwugłowym żółwiem.

Rzecz tak się przedstawia.

Urodził się żółw o dwóch głowach. Urodził i żył. To drugie było oczywiście ważniejsze, jako że wiele zwierząt (zwłaszcza niższych) rodziło się z tym luksusem i rzekomym zadatkiem na wyższe kwalifikacje, ale niewiele potrafiło wyżyć. Żółw nasz żyje i rozwija się, choć powoli, bo taka jest żółwia natura, zwierzęcia o najdłuższym żywocie, ponadto nie tylko żyje lecz jest już od roku przedmiotem eksperymentów uczonych psychologów, psychiatrów i neurologów. Zdaje się, że doczekamy się już niezadługo wiadomości o olbrzymiej wadze naukowej. To, co na razie udostępniono w krótkim raporcie, wystarcza jednak by porwać się na równe nogi.

Każda głowa rządzi swą połową ciała i swoją parą nóg; każda strona porusza się niezależnie, a ściśle mówiąc — usiłuje chodzić czy pływać niezależnie, bo obie głowy toczą zaciętą wojnę o władzę.

Jedna głowa chce iść naprzód, a druga nie — i wpiera swoje obie nogi co sił w ziemię; jedna głowa chce płynąć w górę, a druga w dół i machają odnóżami w sprzecznych kierunkach, jedna głowa pragnie podnieść się, gdy całość się wywróciła do góry brzuchem — a drugiej jest dobrze. Najgorzej z jedzeniem. Obie głowy walczą zażarcie o każdy kęs, wzniośle, nieświadomie, że tak czy inaczej — idzie on przecież do wspólnego żołądka.

Ta dzika (i głupia) walka dwóch głów o jedno ciało jest podobno dla widzów wstrząsająca w swej grozie i nonsensie, zwłaszcza przy obserwowaniu scen nakręconych na film.

Jedną głowę nazwano Julią, drugą — Anną. Julia i Anna desperacko usiłują być niezależne z takim skutkiem, że np. w rywalizacji z innymi żółwiami o pokarm — zawsze przegrywają. Nie uznają współpracy. Każda pragnie iść własną drogą. Gdyby nie były karmione sztucznie, dawno by zdechły. Julia i Anna nie zdają sobie sprawy z niecelowości tego stanu rzeczy, idą mechanicznie za głosem instynktu odziedziczonego i wrodzonego. Nie posiadają świadomości swego „ja“, nie uświadamiają sobie zależności od całości ciała. Czyż nie jest to piekielna wizja dwóch psychik w jednym ciele? Zachłannych, nienawidzących się, nierozumnych. Czyż nie lepiej żółwiowi o jednej głowie?

Tak, przestaję być poprawiaczem. Gdy pomyślę sobie coby się działo gdybym miał dwie głowy, przysięgam w duchu: przestaję poprawiać. Wolę mieć jedną.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *