Plankton, nekton i dobra książka

Plankton oznacza te wszystkie drobne organizmy roślinne i zwierzęce, które, unosząc się w wodzie mniej lub więcej biernie, są podstawą wszelkiego życia. Rolę tę spełnia przede wszystkim plankton roślinny, składający się przeważnie z wiciowców i okrzemek. Jednokomórkowe te organizmy wytwarzają przy współudziale światła słonecznego żywą materię z bezwodnika węglowego, azotanów i fosforanów, więc związków nieorganicznych, rozpuszczonych w wodzie. Planktonem roślinnym karmi się plankton zwierzęcy: promieniowce (Radiolaria), otwornice, raczki widłonogie i mięczaki skrzydłonogie.

Planktonem zwierzęcym karmi się z kolei nekton. Nekton jest to naukowe określenie kręgowych organizmów morskich swobodnie pływających i nie poddających się ruchom wody. Grupę podstawową nektonu morskiego, zarówno ze względu na różnorodność typów i sposobów życia jak i liczebne występowanie, stanowią ryby. Podział uwzględniający sposób życia, dzieli wszystkie ryby morskie na dwie zasadnicze kategorie biologiczne: pelagiczne (żyjące blisko powierzchni morza) i denne. Ryby pelagiczne cechuje kształt wrzecionowaty, hydrodynamiczny, stwarzający zwierzęciu najmniejszy opór przy bardzo szybkim i nieraz bardzo długotrwałym poruszaniu się w środowisku morskim. Przykładem: żarłacz, śledź, tuńczyk, makrela. Ryby denne odznaczają się ociężałą budową, przykład; płastugi, raje, częściowo dorsz. Pozostali przedstawiciele nektonu, jak gady (żółwie i stosunkowo niewielkie węże morskie z wód przybrzeżnych Indopacyfiku), płetwonogie (otarie, foki i morsy), syreny (inaczej krowy morskie, mające wspólnych przodków ze słoniami), delfiny (m in. nasz bałtycki morświn) i wieloryby, jak kręgowce lądowego pochodzenia oddychają płucami.

Tak pokrótce, według książki Demela, wygląda sprawa nektonu i istot, które obejmuje zbiorowe to miano.

Wracając do planktonu, to stwierdzono, iż na powierzchni morza jeden milimetr sześcienny wody zawierać może przeszło 100.000 tych mikroskopijnych żyjątek. Pięćdziesiąt metrów głębiej żyjątek było w milimetrze sześciennym wody już tylko 10 000, na głębokości 100 metrów — 2 000, na 1000 metrów — 80, a na głębokości 5 kilometrów naliczono maksymalnie w milimetrze wody tylko 15 żyjątek. W miarę wzrastania głębokości, w miarę pogrążania się w wody coraz to bardziej ciemne, zmniejsza się ilość planktonu roślinnego. Oczywiście, im woda morska uboższa jest w plankton, tym mniej zawiera reprezentantów nektonu.

Od ilości planktonu zależna jest barwa wody morskiej. Kolor jałowych wód oceanicznych jest przejrzysto niebieski, podczas gdy wody przybrzeżne, bogate w plankton, mają barwę najczęściej szaro – zielonawą. Granice tych wód są często bardzo wyraźne. Wody Atlantyku już nieopodal Cieśniny Gibraltarskiej są wybitnie szmaragdowo – zielone, kontrastując bardzo widocznie z szafirowo – granatowym kolorem jałowych pod względem planktonu wód Morza Śródziemnego. Różnica ta znalazła swój wyraz w nazwach dwóch riwier francuskich: śródziemnomorskiej (Côte d‘azur) i atlantyckiej (Côte d’êmeraude).

Nasłonecznienie, działając na plankton roślinny, a pośrednio i na plankton zwierzęcy, ma swój wpływ na pojawienie się większej lub mniejszej ilości ryb żywiących się planktonem. Bardzo dokładnie dowiódł tego Allen, którego dwie krzywe, z których jedna podaje liczbę godzin usłonecznienia w miesiącach luty — marzec w latach 1902 — 1908, a druga ilość makreli złowionych w miesiącu maju w tych samych latach, pokrywają się prawie zupełnie. Terenem notowania usłonecznienia i połowu makreli był kanał La Manche.

W duńskiej cieśninie Kattegat światowej sławy przyrodnik C. G. Joh. Petersen opracował problem produkcji życia morskiego, stwarzając wzorzec ilościowej metody szacowania, oraz ustalając ilościowo oddzielne stadia w cyklu przyrody żywej.

Jak stwierdził Petersen, podstawą wszelkiej produkcji zwierzęcej w wodach Kattegatu są łąki podwodne, utworzone z trawy morskiej (Zostera marina). Zasoby tej trawy zostały obliczone na 24.000.000 ton. Kosztem tych zasobów wyrasta rocznie 500.000 t zwierząt, jak dotąd bezużytecznych, bo niedających z siebie pokarmu ani rybom, ani ludziom. Oprócz tych zwierząt trawa morska wykarmia 1.000.000 t pożytecznych zwierząt, stanowiących pokarm ryb. Połowę tego zjadają skorupiaki i mięczaki, częściowo konsumowane w następstwie przez ryby. 50.000 zjadają flądry, dając same człowiekowi, w formie połowów w produkcji rocznej 5.000 t pokarmu. Dorsz otrzymuje pokarm z „drugiej ręki“, bowiem, jak ustaliły badania, z 6.000 t jego produkcji w Kattegacie zaledwie 1/20 część tworzy materię organiczną, pierwotnie przezeń zsyntetyzowaną. Przeważająca część pokarmu dorsza stanowią duże skorupiaki i mięczaki oraz śledź użytkowy, odżywiający się planktonem z powierzchni morza. Z powyższych badań wynika, że z ogromnych zasobów pierwotnego pożywienia pochodzenia roślinnego, zaledwie nieznaczna ilość dostaje się człowiekowi jako pokarm w postaci ryb użytkowych.

Fauna i flora morska jest zależna od wielu czynników. Zazwyczaj bogate są wody przybrzeżne, natomiast w wielkich głębinach panuje stosunkowo duża pustka życia.

Nie ulega wątpliwości, że rozmieszczenie oceanów i mórz nie zawsze było takie, jak obecnie. Dużym wzięciem cieszy się wśród uczonych teoria Wegenera, który przyjmuje, że w okresie kredowym pierwotnie jednolita bryła lądowa naszej planety, tak nazwana przez niego pangea, pod wpływem siły odśrodkowej oraz przypływów i odpływów oceanicznych rozpadła się i rozsunęła na miękkim podłożu wnętrza kuli ziemskiej. Według tej teorii, najpierw oderwała się od Afryki i Indostanu Australia, mająca jeszcze lądową łączność poprzez Antarktydę z Ameryką Południową. Następnie powstała szczelina, odpowiadająca Zatoce Bengalskiej, oddzielająca Indostan od Afryki, wreszcie szczelina Atlantyku południowego, odłączająca Amerykę Południową od Afryki. Ostatecznie rozpada się i rozsuwa Ameryka Północna, Grenlandia i Europa, i powstaje szczelina Morza Czerwonego. Pozostałością odwiecznego oceanu, pantalassy, otaczającego bryłę pangei, byłby dzisiejszy Pacyfik, a Atlantyk i Ocean Indyjski były by wtórnego niejako pochodzenia.

Fauna Bałtyku obejmuje różne gatunki arktyczne, nie spotykane w Morzu Północnym ani u europejskich brzegów Atlantyku. Przy końcu epoki lodowej, czyli jakieś 17.000 lat temu, na obszarze dzisiejszego Bałtyku rozciągało się morze, które na szerokości dzisiejszej Finlandii łączyło się z Morzem Lodowcowym, a od zachodu z Atlantykiem borealnym. Morze to nazwano Yoldiowym, od dominującego w nim małża „Yoldia arctica“. Z tych to czasów datują się arktyczne gatunki, zamieszkujące po dziś dzień Bałtyk. Podniesienie się lądów Finlandii i Szwecji zamieniło Morze Yoldiowe w zamknięte jezioro, które prarzeki dzisiejszego zlewiska Bałtyku napełniły słodką wodą. Jezioro to nazwali uczeni Jeziorem Ancylusowym od słodkowodnego mięczaka „Ancylus fluviatilis“ W kilka tysięcy lat później opadł ląd, łączący południową Szwecję z Danią i poprzez Kattegat i Skagerrak wtargnęły do jeziora Ancylusowego słone wody Morza Północnego, wprowadzając za sobą faunę i florę północno – atlantycką.

Z czasem, z powodu zwężenia się i spłycenia cieśnin duńskich, zasolenie Bałtyku stało się mniejsze a flora i fauna północno – atlantycka uległa w naszym morzu skarleniu, w związku z rozcieńczeniem środowiska morskiego. O Bałtyk dzisiejszy ściera się ocean z kontynentem. Nie wiadomo, czy w Bałtyku wzrośnie zasolenie, czy będzie to znowu jezioro w typie Ancylusowym.

Gorąco polecamy tym którzy interesują się tymi sprawami — ciekawą książkę K. Demela „ŻYCIE MORZA“

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *